Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Leleth
Kucyponkowy dealer fangirlizmu
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 1:35, 14 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Dzisiejszy, finałowy odcinek, wspiął się imho na wyżyny debilizmu… Inna sprawa, że w pewnym momencie zaczęło mnie to bawić i zachowywałam się niemal jak po spożyciu grzybków, kwitując każdą nową bzdurę histerycznym śmiechem.
Tak szczerze mówiąc, średnio wiem, co o tym myśleć. Bo z jednej strony fabuła poprowadzona naprawdę fatalnie, idiotyczne motywy, z drugiej strony było to przeplatane tak słodziackimi scenami, ze czułam się autentycznie rozczulona, z trzeciej strony, to z kolei przeplatane koszmarną psychoanalizą i wyznaniami…
Na pewno w odcinku rządzą jak chcą Dejm i Zalcy, zresztą Zalcy jest jedynym na którego zawsze można liczyć, a Dejm nawet jak myśli nie tą głową co trzeba, to i tak jest niemożliwy do nielubienia. A w tym odcinku był rozkosznie słodziacki. Jego „Powinnaś była mnie poznać w 1864 roku. Polubiłabyś mnie” wywołało u mnie niemal łzy w oczach, było tak urocze, delikatne i bezpretensjonalne… Jak zawsze byłam za romantyczną lof Stefana i Eleny, tak w tej chwili autentycznie stałam się fanką Deleny, zrobiło mi się tak Dejma żal… Wiem, że to nie jest podstawa do budowania związku, ale dostrzegam progres, jaki się dokonał. Mam szczerą nadzieję, że scenarzyści znajdą Dejmowi fajną lasię. No słodki był z tymi wyznaniami na łożu śmierci.
Ekhem. Tyle o romansach, bo jeszcze kto pomyśli, żem niewyżyta. Aaale, muszę dodać – Dejm z lokami i w mundurze wygląda tak rozkoszniacko!… Wiem, że już to mówiłam, ale nie szkodzi. (sun) A, i ma fajny barek. Bardzo fajny. Wpadłabym do niego na chatę, ogólnie astralną ma, i do książek też dobry gust…
Plus za pokazanie umierania Damcia z godnością i bez kucyponków. Chęć eutanazji, to takie do niego podobne… a majaki były całkiem fajnie pokazane.
I w ogóle jestem jak zawsze fanką retrospekcji. Przypomniałam sobie Katerinę taką, jaka powinna być, na jaką kreowano ją w 1 sezonie, a co zostało tak boleśnie zniweczone w zetknięciu z rzeczywistością sezonu 2.
A, tak, o Zalcym miało być. Ooooch, boski był, jak zwykle. I zapijający rozpacz za Jenną, i przedrzeźniający JerEmo, i w genialnych, jak zwykle zresztą, interakcjach z Dejmem – poważnie, to mój ulubiony pairing tego serialu, i nie, nie myślę tu o slashu… „Nie jesteśmy wystarczająco pijani na potrzeby tej rozmowy” przyprawiło mnie o zakwik. Też sobie przypomniałam, bo ogólnie byłam w jakimś refleksyjnym nastroju, początki ich znajomości, i ponownie się wzruszyłam, jak to się rozwinęło w prawdziwą męską przyjaźń…
Czytałam w wywiadzie z producentką, że w 3 sezonie postać Zalcego ma się rozwinąć, i mają poświecić mu więcej czasu, kwiiiik!
"Obiecaliśmy Mattowi Davisowi, że damy Alarikowi porządnego kopa w tyłek i lepiej wykorzystamy jego postać. Chcieliśmy obdarzyć go ostrzejszym punktem widzenia oraz bogatszym czasem ekranowym, a to jedna z tych wielu rzeczy, które mamy nadzieję, że uda nam się osiągnąć. Matt jest świetnym aktorem oraz cennym elementem serialu. Ekscytuje nas fakt, iż wreszcie znajduje się on w centrum akcji w sposób, który pozwoli nam na zrobienie z nim wielu cudownych, nadnaturalnych oraz emocjonalnych rzeczy.”
Co, z rzeczy zapowiedzianych przez producentkę, mnie nie bawi, to że 3 sezon ma być „Rokiem Pierwotnych”. Rzygam już tym wątkiem, który wspina się na wyżyny idiotyzmu, a to, co zaprezentowano dzisiaj, przyprawiło mnie o totalny szczękopad.
Przede wszystkim rozczula mnie niemalże do łez, na równi z wywoływaniem facepalma, ślepa wiara Elajdży w obietnice Klausa. Facet jest totalnym idiotą, naiwnym jak dziecko, a naprawdę, po Pierwotnym, żyjącym już trochę na świecie, nawet, jeśli jest to Elajdża, trochę się spodziewałam… No skończyło się jak przewidywałam, ale co mnie rozwaliło, to tylko to, że Klaus, zdaje się, wszędzie wozi ze sobą truchła swojej rodziny…
A, kto się chce ze mną założyć, że naturalnie Elajdża zmartwychwstanie, zuy Klaus zostanie zabity, Elajdża ożywi swą rodzinę, i będą żyli razem w glorii, chwale i ogólnej lof wraz z kucyponkami? Kolejność dowolna... Względnie, scenariusz drugi, rodzina nie zmartwychwstanie, ale Elajdża tak, i w związku z tym będzie przechodził astralne dylematy i rozwijał się duchowo oraz czynił wyznania.
Po drugie mhhhrock, lejący się z Klausa uszami - przynajmniej w zamierzeniu producentów. Bo dla mnie jest on mroczny jak gumowa kaczuszka i sceny w których prezentuje on swoje zuo i demoniczność wypadają po prostu żenująco. Przedstawienie z udziałem Stefana wywołało u mnie… no ja już nie wiem, co wywołało, bo wszystkie WTF, facepalmy, szczękopady i headdeski wykorzystałam wcześniej i mogłam tylko tępo gapić się w ekran. Tak, rozumiem, to niesłychany dramatyzm sytuacji, hirołizm Stefa, przewrotność i mroczność Klausa, ukazanie drugiej strony natury, bla, bla… Nie zmienia to faktu, ze jest to dla mnie najzwyczajniej w świecie durne, i szczerze nie kapuję, po co Klausowi akurat Stef, poza tym oczywiście, że to astralny, zagmatwany jak druk PIT-u masteplan, który naturalnie nic nie wnosi do akcji, a jest tylko po to, żeby było dramatycznie.
Rozbawił mnie wyraz twarzy Stefa gdzieś przed końcem, między chlaniem kolejnych torebek krwi – przedstawiał sobą ciężkie zwątpienie... nazwałam to „uuu co ja robię tu”. To była zdecydowanie jego najlepsza mina w odcinku, bo cała reszta była idiotyczna. Kompletnie mu nie wyszło pokazanie zua tudzież budzenia się mhrooocku, wyglądał raczej jak dziecko specjalnej troski z objawami tężca.
Z rzeczy żenujących to jeszcze mało nie zarzygałam klawiatury po rzewnym i melodramatycznym wyznaniu Bonnie, jak to ona JerEmo kocha. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć. I, oczywiście, mamy kolejny z… tyłka wzięty czar, który pojawił się akurat wtedy jak scenarzyści mieli taką fantazję. No bo nie można było wskrzesić tych wszystkich, którzy umarli wcześniej, a z którymi Bonnie czy Gilbertowie też byli mocno przecież związani, nie, akurat teraz się to pojawiło, bo musi być molto dramatico, no i wiadomo, siła tró lof…a Bonnie jak zwykle wszystko się uda. Tylko dostanie zwyczajowego krwotoku z nosa.
Łaska pańska, że chociaż Dejm nie został uzdrowiony jakimś astralnym, nagle pojawiającym się czarem, bo bałam się, że tak się stanie.
Swoją drogą, chciałabym mieszkać w takim mieście, gdzie jest co tydzień balanga…
A, no i muszę wspomnieć o szeryficy. Zawsze wspominam, że nienawidzę szeryficy, więc dzisiaj też to zrobię. Nienawidzę szeryficy, i dzisiaj znowu się popisała swoim biczyzmem. Współczuję biednej Caroline.
Zakończenie bym skomentowała, jakbym miała na to siłę, ale nie mam, powiem tylko, że ze wszystkich rzeczy idiotycznych w odcinku, ta była chyba najbardziej…
Minus, nie było Matta, plus, nie było Buraka…
Generalnie, to doszłam do wniosku, że 1 sezon był lepszy. I nie dlatego, że nie miał słabych odcinków, miał, zwłaszcza na początku. Ale prezentował tendencję zdecydowanie zwyżkową, a nie zniżkową, jak tutaj. Scenarzyści nie starali się był na siłę ql i dżezi… srsly, dzisiaj przemknęło mi przez głowę porównanie z Supernaturalem, a kto to oglądał albo chociaż słuchał moich wywodów na temat tego serialu, wie o co mi chodzi. Poczułam się przerażona, ta logika idąca się kochać, te zmartwychwstania dowolnych bohaterów w zależności od aktualnej potrzeby… to się robi niebezpiecznie modonasukcesowe. W 2 sezonie jest kilka rzeczy, które mi się bardzo podobało, jak choćby ewolucja postaci Caroline, jej związek z Mattem, cóż, nieodmiennie, zachowujący stały poziom, Dejm… mogłabym jeszcze wyliczać, sęk w tym jednak, że równie długo albo i dłużej mogłabym wymieniać rzeczy negatywne. I jakkolwiek może jestem nastawiona nadmiernie krytykancko, bo mam spore wymagania, to jednak ten serial mnie do nich przyzwyczaił i oczekiwałabym czegoś więcej. No cóż… mimo wszystko staram się patrzeć na to z optymizmem, bo przecież wciąż jest tyle rzeczy, za które go lubię. Następny odcinek za 118 dni :(, do tego czasu zdążę zapewnie zatęsknić na tyle, że krytykanctwo ze mnie wywietrzeje… póki co będę dobrej myśli :).
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ilmariel
Pani z lasu Sherwood
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:58, 15 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Muszę się zgodzić całkowicie z Leleth, bo odczucia mam bardzo podobne. Nie cierpię, nienawidzę wręcz wskrzeszania bohaterów, bo jeżeli śmierć przestaje być czymś ostatecznym i nieodwracalnym, to w tym momencie kończy się sens czegokolwiek. Do tej pory były pierścienie i to miało ręce i nogi, bo były tylko dwa, a przy tym chroniły tylko od śmierci z przyczyn nadnaturalnych. Więc dobra, da się przeżyć. W tej chwili nagięto i to, i bardziej bezsensownie się chyba tego poprowadzić nie dało. W dodatku całkiem bez potrzeby.
Odnoszę wrażenie, że głównym celem tego motywu było wstrząśnięcie osobą pani szeryf, coby się pogodziła z Caroline i zrozumiała swoje zaślepienie itp, itd. Tak nawiasem mówiąc, to jakoś nie wierzę, żeby była do tego zdolna. Do tego nie trzeba było nikogo uśmiercać i wskrzeszać. A wystarczyłoby, gdyby Jeremy został ciężko, acz nie śmiertelnie ranny i powalczył chwilę o życie w normalnym szpitalu jak Bóg przykazał, i efekt byłby, mam wrażenie, nawet ciut bardziej dramatyczny. A pani szeryf mogłaby mieć trochę kłopotów z tego tytułu. Ale wtedy Bonnie nie mogłaby popisać się swoją astralną zarąbistością, więc, prawda, nie byłoby ql. Ech...
Na diaboliczny masterplan Klausa brak mi nawet słów. Na miny Stefana takoż. Co jak co, ale jak w uroczych romantycznych i heroicznych scenach wypada fajnie, tak mrocznej strony za Chiny Ludowe zagrać nie potrafi. No nie i już.
Odcinek ratował Zalcy, który istotnie był jak zawsze świetny, no i Dejm, który nawet kiedy psychoanalizował się na łożu śmierci był taki, że tylko przytulić.
No nic, trzeciego sezonu i tak się doczekać nie mogę, naiwnie wierzę, że będzie lepiej. Chciałabym tego, bo Vampire Diaries to jedna z nielicznych pozycji ratujących dobre imię wampirów w obecnych sparklujących czasach. I bardzo nie chciałabym, żeby poszła w kierunku swego książkowego pierwowzoru, którego nie chcę dotknąć nawet kijem od szczotki, ani w kierunku reprezentowanym przez wspomniany tutaj Supernatural. Chcę dalej niecierpliwie czekać na nowe odcinki i nie zastanawiać się przy tym, jaką nową głupotę zaserwują nam twórcy, bo ostatnio trochę mnie to już męczyło. A za bardzo lubię ten serial, żeby się z czymś takim pogodzić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
EineHexe
Pani Ołówkowa, adminka
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 1:11, 16 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Zaczynam mieć wrażenie iż w Wampajerach wzrasta ostatnio współczynnik winchesteryzmu...
|
|
Powrót do góry |
|
|
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła rodem Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:00, 16 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Dorzucę i trochę mojego pojękiwania. :P
Od kilku odcinków(żeby nie powiedzieć że od początku tego sezonu) prawie wszystko w tym serialu mnie denerwuje. Wątki prześcigają się o miano debilizmy roku a niektóre są naciągane jak guma w spranych majtkach.
Najbardziej denerwuje mnie Klaus i Elajdża, jeden ma na twarzy zamiast okrucieństwa czystą formę głupoty i chwilami ma miny jak autystyczne dziecko, potrzebujące natychmiastowej pomocy psychologa. Elejdża natomiast jest tak idiotycznie naiwny, że człowiek ma ochotę plasnąć się w czoło i wyłączyć komputer.
Przepadam za mrocznymi charakterami, ale takimi jakie serwuje mi HBO w True Blood, okropnie za tym tęsknie. Erik jest zły, ma pewien pokład głęboko skrywanej czułości i człowieczeństwa, ale kiedy trzeba na twarzy rysuje mu się całkowita bezwzględność i za to chwała Alexandrowi Skarsgardowi, bo aktorem jest wyśmienitym. Eric w odróżnieniu od Stefana, Damona, Klausa i Elajdży zachowuje maniery przy spożyciu krwi z obiektu ludzkiego. To wczorajsze picie z pani w wykonaniu Stefana było okropne, tak samo z woreczków.
Kolejne co mi się nie podoba to Bonnie. W pół roku nauczyła sie takich skillów i czarów na które Harry Potter kształcił się latami. Poza tym jest samolubną idiotką, która wszystko wie lepiej i wychodzi później taka np śmierć Jenny i fakt, że Zalcy nie mógł się z nią pożegnać.
Jestem wdzięczna z brak Buraka w tym odcinku, naprawdę.
I jeszcze za brak krainy kucyponków w halucynacjach Damona, to też było w porządku, natomiast czułość Eleny w stosunku do chorego nie razi, ale jakoś tak oni mi do siebie nie pasują. Damon powinien mieć jakaś ognistą babkę, która dałaby mu ostro do wiwatu. Niech go tylko nie parują z Bonnie.... :o
Zalcy jak zwykle jest hirołem i jest wspaniały nawet jak pije i jego tekst do JerEmo. "Podziękujesz mi jutro! I jutro i jutro..."- ten firmowy uśmiech Alarica....
I na koniec największy debilizm tego odcinka, tj najpierw śmierć JerEmo, później jego cudowne zmartwychwstanie i konsekwencje z tegoż wynikające czyli wskrzeszenie Anny i Vicky- *Headdesk*
Niech już będzie ten czwarty sezon True Blood!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leleth
Kucyponkowy dealer fangirlizmu
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:35, 16 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Po długiej przerwie wampajery w końcu powróciły… Idiotyczny koniec 2 sezonu nie nastawił mnie dobrze i pewnie dlatego nie wyczekiwałam na kolejną serię tak niecierpliwie jak w tammym roku… ale mimo wszystko, kiedy włączyłam znowu, byłam podjadana, że iii, wampajery po tak długiej przerwie.
I rany, znowu się zawiodłam.
Uczucia mam mieszane, z tym, że z przewagą in minus. W rankingu rzeczy niemożebnie wkuropatwiających na pierwszy plan wysuwa się duet Klaus-Stefan ze szczególnym uwzględnieniem nieziemsko idiotycznego zachowania tego drugiego, oraz pairing Burak-Caroline. Gawd, nie trawię Buraka organicznie, i zawsze byłam totalną fanką Caroline-Matt. Mogli mi chociaż oszczędzić tego seksu… Generalnie wątek jest dla mnie niestrawny.
W przeciwieństwie do Dejma, który jest uroczy w każdym wydaniu, Stef jest uroczy tylko wtedy, gdy jest dobry. Kiedy przeczuwa rozmiary swej mrocznej strony, jest albo żenujący, albo facepalmiczny. Szczerze, nie wiem, jak opisać ogrom debilizmu, który zaprezentował w tym odcinku, bo go nie ogarniam, więc podsumuję tylko w dwóch słowach: cycki opadają!
Szkoda mi tak Eleny, jak i Damona, bo przy całym jego idiotycznym zachowaniu pozostali wobec niego lojalni i w oczywisty sposób Stef oboje rani.
Dejm, po śmierci Jenny, jest jedyną osobą w serialu, na którą można zawsze liczyć, że nie zawiedzie. I ładnie mu w dłuższych włosach.
Dalej przeżywam, jaki to Klaus mógłby być astralny, gdyby go grał ktoś względny.
Na plus śmierć laski Dejma, irytowała mnie już, to powinien być związek krótkodystansowy. Chociaż wstrząsnęło mną, że w ogóle się nią przejmował…
Szkoda mi JerEmo, nielekko ma.
Dogłębniej nie będę się wypowiadać, bo mimo kilku dobrych scen, jestem zniesmaczona. Ech…
Ostatnio zmieniony przez Leleth dnia Pią 21:38, 16 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ilmariel
Pani z lasu Sherwood
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:34, 16 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Podpisuję się pod wrażeniami Leleth, to stanowczo NIE było dobre. Pomijając wszystko, Stefan nie potrafi zaprezentować przyzwoicie swojej mrocznej strony - czego w sumie szkoda, bo gdyby potrafił, a Klausa właśnie grałby ktoś z charyzmą, to moglibyśmy otrzymać z tego naprawdę dobry wątek. Końcowa scena z telefonem do Eleny byłaby absolutnie wzruszająca, gdyby nie to, że Stefan tak strasznie denerwował mnie przez całą resztę odcinka. Chociaż i tak chyba spodziewałam się, że będzie z tym wątkiem gorzej.
Dejm jak to Dejm, na niego zawsze można liczyć. Odnoszę wrażenie, że to jedna z niewielu postaci, które ewoluują w sposób spójny i sensowny, budząc coraz więcej pozytywnych uczuć, ale jednocześnie zachowując swój pierwotny charakter i urok (nie żebym tu wytykała palcami Northmana...) Jedna rzecz, za którą jestem wdzięczna, to brak ostentacyjnego nacisku na wątek romantyczny między Eleną a Damonem, bo szczerze mówiąc po finale 2 sezonu obawiałam się, że scenarzyści gotowi uraczyć nas historią jak z desperackiego fanfika. A jednak nie, wszystko jest jak powinno, chwała im za to.
Trochę się chyba zawiodłam na Zalcym. Rozumiem, że jest mu ciężko się teraz odnaleźć, ale zwinięcie żagli na koniec ze stwierdzeniem "Masz 18 lat, poradzisz sobie sama" było jakoś nie w jego stylu. Z jednej strony mogę go zrozumieć, ale dziwny wydaje mi się sposób przedstawienia jego rozterek i to, że potrzebował na te wnioski aż kilku miesięcy. Nie wiem zresztą sama.
O dziwo jakoś nie tracę nadziei. Sezon nie zaczął się dobrze, ale wierzę, że w jakiś cudowny sposób nie spadnie aż tak strasznie nisko. W sumie gdyby nie "mroczna", pożal się Boże, strona Stefana, resztę mogłabym jakoś przetrawić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła rodem Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 5:59, 21 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Mi się odcinek kompletnie nie podobał. Po ciężkim sezonie TB, gdzie scenarzyści zdołali spierniczyć większość wątków, myślałam że chociaż tutaj będzie ok.
I guzik z pętelką.
Nie będę się tutaj zagłębiać, gdyż napisałyście już wszystko, co mnie irytowało. No może poza tym, że scenarzyści obu seriali mają ewidentny kryzys wieku średniego...
Klaus jest mroczny wstecznie, wszystko robią za niego inni a sam nie wykazuje chociażby ułamka mroku i zła. Stefan chyba miał być pokazany, jako ten okrutnik, Kubunio Rozpruwacz dwa a wyszła nędzna popierdółka z zaburzeniem fasady. Jemu zło ewidentnie nie pasuje, bo niebezpiecznie włazi w rejony EMocjonalizmu. Buraka i jego niedopchnięcia nie komentuje, bo zaiste w wieku 17 lat mieć taki problem "rzyciowy" to straszne... :P
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leleth
Kucyponkowy dealer fangirlizmu
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:35, 23 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Po drugim odcinku stwierdzam, że widzę pewną tendencję zwyżkową, aczkolwiek wątek Klausa jest powalony w kosmos. Brak mi słów na opisanie jego debilizmu oraz wstecznego mroku Klausa, więc lepiej się powstrzymam.
Mam szczerą nadzieję, że reszta odcinków nie będzie oparta na takich schemacie jak teraz, że wesoła gromadka usiłuje znaleźć Stefa, a ten ględzi, że nie wróci, bo już mi się to serdecznie znudziło.
Lockwoodowie jak zwykle przejawiają wsteczną inteligencję, aczkolwiek muszę przyznać, że w tym odcinku to nie Burak się nią wykazał, tylko jego mamusia.
Zalcy wreszcie się ogarnął i ma świetne futro. Postuluję o znalezienie mu (niekoniecznie teraz) fajnej laski, bo jak nie, osobiście rozprawie się ze scenarzystami :P.
JerEmo też się znowu wykazał głupotą, ale Matt jako jeden z nielicznych przejawił rozum i zdrowy rozsądek, brawo. Szkoda mi go, i wciaż mam nadzieję, że Caroline rzuci Buraka i wrócą do siebie...
Orędzie Vicky wstrząsnęło mną do cna, tylko jej zmartwychwstania brakuje, żeby ten serial osiągnął iście kosmiczny poziom absurdu.
Ładnie nakręcona scena z Dejmem samym w lesie, podobała mi się. Sam Dejm w sumie niczym zbytnio się dziś nie wykazał (chociaż i tak jest zawsze astralny) i powinien jednakowoż opanować nieco wytrzeszcz oczu.
No i zakończenie, piękny cliffhanger, który przypomniał mi lepsze czasy tego serialu. Współczuję serdecznie Caroline takiej rodziny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leleth
Kucyponkowy dealer fangirlizmu
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 1:16, 12 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Leleth napisał: | Dzisiejszy, finałowy odcinek, wspiął się imho na wyżyny debilizmu… |
Po 1/3 sezonu 3 stwierdzam, że pisząc te słowa, byłam straszliwie naiwna i nieświadoma...
Więcej pisać nie będę, bo szkoda na to moich słów i czasu. Ech smutne to wszystko, ciągle mam nadzieję, że może wróci to do dawnej jakości, ale chyba coraz słabszą. :(
Niech Elena z Dejmem się w końcu zejdą albo co, bo już nie mogę na sceny z nimi patrzeć... I niech Klaus zginie, to a) nie będzie durnych intryg (no, większości), b) nie będę musiała go oglądać...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ilmariel
Pani z lasu Sherwood
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 1:56, 12 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Podpisuję się wszystkimi kończynami. Oglądając każdy kolejny odcinek nabawiam się coraz większego wytrzeszczu oczu, a od kolejnych headdesków chyba wgniata mi się biurko. Scenarzyści zdają się sami nie wiedzieć, o co im właściwie chodzi, bohaterowie zmieniają fronty i motywacje jak chorągiewki na wietrze, wszyscy knują, a co intryga, to głupsza. Nie oszczędzili nawet Matta, który chyba ze 2 odcinki temu odstawiał takie jazdy, że przykro patrzeć. Na pairing Elena - Damon scyzoryk mi się w kieszeni otwiera, zwłaszcza, że w poprzednim sezonie jakoś dało się wytworzyć między nimi całkiem fajną relację, a w tej chwili próbuje się im na siłę wciskać Tró Loff w najbardziej łopatologiczny z możliwych sposobów. A ja nie lubię bardzo, jak mi się gwałci charakterologicznie postaci, które lubię (że nie wspomnę o Stefanie, skoro już przy tym jesteśmy). W natłoku masterplanów pogubiłam się już dawno i gdyby ktoś mnie zapytał, co się w zasadzie działo od początku sezonu, to szczerze wątpię, czy byłabym w stanie o tym opowiedzieć. Jęknę sobie raz jeszcze: gdzie są te Wampajery, na które nie mogłam się co tydzień doczekać?! :(
|
|
Powrót do góry |
|
|
Justyna
Przypadkowy widz
Dołączył: 31 Sty 2011
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła rodem Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:52, 08 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Niestety trzeci sezon wampajerów, to dla mnie wyższy poziom debilizmu scenarzystów.
Ale ostatnimi czasy wszystkie moje ulubione seriale mnie zawodzą. Tęsknię za tym, żeby wszystko było tak genialne jak Rzym.
:(
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leleth
Kucyponkowy dealer fangirlizmu
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 1:29, 26 Paź 2012 Temat postu: |
|
|
No cóż z masochizmu zaczęłam 4 sezon i może to kwestia tego, że dawno nie widziałam, ale wydaje mi się nieco lepszy od 3, który był festiwalem nieustającego debilizmu, a tu przez dwa odcinki dopatrzyłam się całych dwóch dobrych scen. Oczywiście postacie i rozwiązanie fabularne pojawiają się wciąż z tylnej części ciała...
Trójkąt Stefan-Elena-Damon jest już dla mnie kompletnie niestrawny. Nie wiem, jak długo można wałkować ten sam schemat i problemy jak z meksykańskiej telenoweli.
Ogólnie to jest zwyczajowo głupio i żenująco, ale dla Dejma, z masochizmu i głupiej nadziei na jeszcze parę niezłych scen będę oglądać dalej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|