Forum W świecie masek Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Rent

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum W świecie masek Strona Główna -> Janusz Kruciński w musicalach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:13, 12 Lut 2010    Temat postu: Rent

RENT - Jonathan Larson
Musical

* Przekład: Andrzej Ozga
* Kierownictwo muzyczne: Maciej Cybulski
* Reżyseria: Andrzej Ozga
* Scenografia: Mariusz Napierała
* Choreografia: Tomasz Tworkowski
Obsada:

MIMI – Paulina Łaba,Karolina Adamska
MAUREEN– Renata Gosławska,Sylwia Różycka,Katarzyna Walczak
JOAN – Magdalena Smuk,Dorota Pawłowska
ROGER – Janusz Kruciński,Mariusz Totoszko
MARK – Grzegorz Duda,Sławomir Mandes
ANGEL – Mateusz Deskiewicz,Filip Cambela
COLINS – Mateusz Brzeziński,Piotr Charczuk
BENNY – Jakub Gwit


ZESPÓŁ
Beata Andrzejewska
Milena Krzemińska
Magda Borowiecka
Agata Ulatowska
Daniel Basiński
Piotr Huegel
Grzegorz Jamro
Mariusz Tatkowski
Karolina Juźko
Małgorzata Jamroży


Wzorowany na "Cyganerii" Giacomo Pucciniego musical, już od premiery budził wielkie emocje. Powstał w 1994 roku, w ramach New York Theatre Workshop z udziałem amatorów — młodych, utalentowanych mieszkańców Nowego Jorku. Oficjalnie premiera miała miejsce dwa lata później na Broadway'u, w Nederlander Theatre.

Opowieść o współczesnej, wielkomiejskiej bohemie nawiązuje do wszystkich jej problemów: bezdomności, poszukiwania sensu życia, głodu miłości, samotnej walki z własną słabością, z narkotykami i wirusem HIV. Relacje między bohaterami, ich bliskość i oddalenie, akceptacja i odrzucenie powodują, że spektakl ma bardzo intymną, kameralną wręcz atmosferę. A jednocześnie tchnie optymizmem i pochwałą życia.


Ostatnio zmieniony przez lucyferowa dnia Pią 18:27, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dracze
Przypadkowy widz


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:25, 13 Lut 2010
PRZENIESIONY
Śro 21:48, 15 Wrz 2010    Temat postu: Rent w wersji Rozrywkowej

Ten tytuł zszedł już co prawda z afisza Rozrywki (wg wielu - bardzo dobrze), ale ja zdążyłam go jeszcze zobaczyć dwa lata temu na I edycji Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni. Nie wiem, czy to kwestia większej sceny, festiwalowych okoliczności, innej publiczności... ale wówczas wydawało się, że ten spektakl odetchnął, nabrał życia, zespół - energii i w efekcie, pomimo oczywistych wad, zrobiło to na mnie pozytywne wrażenie. Tutaj skrótowo moje wrażenia spisane już "po," skopiowane z forum TM w Gdyni:

"Że słabiutko, to również bym nie powiedziała - ogółem podobało mi się, chociaż przyznaję, że nie wytrzymuje porównania z produkcjami Baduszkowej. Jeśli przymknąć oko na pierwotny wiek bohaterów i na to, co widzieliśmy wcześniej na filmie, to wychodzi naprawdę udana produkcja. Świetny Roger, świetny Angel, Maureen i Joanne, nawet Mimi - chociaż przyznaję, że Szostak nie ma warunków do tej roli, w koncu ma już 40 lat - w miarę mi się podobała. Nie drażnił mnie wyraźny podział na tancerzy i wokalistów - aktorzy również tańczyli, a ten podział pozwolił wydobyć na maksa możliwości obu grup. Była energia, było świetne aktorstwo i parę pięknych głosów, były wzruszające chwile i parę naprawdę ślicznych, plastycznych scen. No i pomysł z chorobą ukazaną poprzez tancerki raczej trafiony.

Co mi się nie podobało to:
-tłumaczenie - ałałała.
-zespół wokalny (oj, cienko, "Will I loose my dignity" skopane )
-brak kurtyny
-zbyt szybkie przejścia między scenami i niekiedy wielka chaotycznośc (podejrzewam, że gdybym nie widziała wcześniej filmu niektórych rzeczy w ogóle bym nie zrozumiała, i to był jeden z największych minusów tej produkcji, mocno wpływający na odbiór samej sztuki)
-słabo podkreślony związek miedzy Angelem a Collinsem (mało chemii, panowie, oj, mało ;))

Film uwielbiam, widziałam też sceniczną wersję w Detroit i trudno powiedzieć, co z tego wszystkiego podobało mi się najbardziej. Najlepiej nie porównywać tylko cieszyć się tym, co jest. A jest dobrze :)"

... a przynajmniej było, jeśli przymknąć oko na niektóre mankamenty i zgodzić się na zaproponowaną przez twórców interpretację, jak np zrobienie z Rogera smętnego, dojrzałego, typowo polskiego rock'n'rollowca - bo gdybyśmy się na to nie zgodzili i obstawali przy wersji oryginalnej jako jedynej słusznej, po chorzowskim Rencie pozostałby tylko niesmak i mina wyrażająca dobitnie "wtf?!" Reżyser pozwolił sobie na (zbyt) wiele swobody i teraz, z perspektywy czasu, mój osąd jest zdecydowanie surowszy, niż tuż po wyjściu z teatru.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dracze
Przypadkowy widz


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Anatewki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:15, 13 Lut 2010
PRZENIESIONY
Śro 21:50, 15 Wrz 2010    Temat postu: Szczeciński "Rent" - oczami widza

Miałam przyjemność oglądać tę wersję w zeszłym roku na Festiwalu Teatrów Muzycznych. Niestety tytuł ten widziałam pomiędzy tak znakomitymi produkcjami, jak JCS z Rozrywki, Opera za trzy grosze z Capitolu i Chicago z Baduszkowej, i w zestawieniu z tymi produkcjami "Rent" wypadło zdecydowanie najsłabiej... Zresztą poniżej wklejam moją recenzję świeżo po obejrzeniu tego tytułu. Janusza Krucińskiego w roli Rogera niestety nie uświadczyłam.

Co mogłabym powiedzieć o „Rencie” ze Szczecina? Na pewno to, że był zrobiony lepiej, niż chorzowski właściwie pod każdym względem: było więcej energii, więcej wiarygodności, więcej klimatu i – co tu dużo ukrywać – więcej autentycznej młodości, co jest jednak ważne dla tej historii i jej odpowiedniej wymowy, bo chociaż średnia wieku aktorów w wersji chorzowskiej nie przeszkadzała mi aż nadto, to jednak wersja szczecińska była jak dla mnie tym Rentem bardziej… właściwym, prawdziwym (aczkolwiek młodość absolutnie wszystkich wykonawców też, jak się okazało, nie była tak do końca trafiona i wiarygodna, o czym później). Oglądając ten spektakl, nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że jest nieco przereklamowany. Aktorzy nie byli aż tak znowu rewelacyjni, żeby wychwalać ich pod niebiosa, tłumaczenie – choć lepsze od chorzowskiego – też nie było takie znowu wspaniałe, jak dla mnie brzmiało sztucznie i mocno na siłę, zwłaszcza w śpiewanych dialogach, których tutaj przecież jest sporo. Chyba na w pełni zadowalający przekład tego musicalu przyjdzie nam jeszcze długo czekać, o ile taki przekład w ogóle jest możliwy. Jeśli chodzi o rozwiązania sceniczne, te właściwie też nie powalały – dużo prostoty, choreografia przyjemna, ale niewiele oryginalności w ustawieniach i rozwiązaniach scenograficznych. Światła błyskały kolorowo, często i wręcz tanecznie, co dawało fajny klimat, ale też i sprawiało, że czułam się bardziej jak na koncercie niż na spektaklu teatralnym (może takie było właśnie zamierzenie?) – ten efekt pogłębiali też wykonawcy, z których większość była raczej wokalistami niż aktorami. Właściwie najbardziej podobał mi się pomysł z tekturowymi sylwetkami rodziców i innych dzwoniących, które wnosili śpiewający te partie członkowie zespołu – tutaj brawo za ten pomysł. Aranżacje – podobały mi się szalenie, brawo dla malutkiego zespołu muzyków (ja chcę ich koszulkę!) i dyrygenta. Jeśli chodzi o zespół, to śpiewali świetnie i pojedynczo, i w zbiorówkach – brzmienie bardzo „odpowiednie,” moim zdaniem. Natomiast jeśli chodzi o aktorstwo, tutaj z kolei ich młodość i ogólnie przebojowo- młodzieżowy wygląd działał miejscami na niekorzyść – chodzi mi tu głównie o sceny mające na celu przedstawienie nędzę życia na nowojorskich ulicach. Bezdomna była po prostu za młoda, żeby wypaść wiarygodnie, jej fryzura była zbyt wymuskana i zadbana, cera idealna i czyściutka – gdyby nie kostium i torba pod głową, nie można by zgadnąć, że jest bezdomną. Podobnie z resztą zespołu, którzy wcielali się w niektórych scenach w biedotę – to po prostu nie było wiarygodne. Ja rozumiem, że zespół jest malutki i ciężko w takiej sytuacji przebrać się i ucharakteryzować tak, by w krótkim czasie przerwy przebrać się z przedstawiciela artystycznej bohemy w uliczny margines, ale cóż – przeszkadzało mi to. Byli za to pełni energii i zapału, epizody zagrane były i zaśpiewane wspaniale i oglądało się ich z prawdziwą przyjemnością, co nie zawsze można było powiedzieć o odtwórcach głównego planu, o których niniejszym:

Mark – Grzegorz Duda. W porządku. Wprawdzie nie pokazał wiele, żeby się wyróżnić wśród innych odtwórców tej roli, jakich widziałam, ale też nie obniżał poprzeczki, słowem – był taki, jaki powinien być, miejscami jego oszczędny sposób gry radował oczy, no i bardzo przyjemny wokal. Jeden z odtwórców, który wypadł tu najlepiej.

Roger – Mariusz Totoszko. Oj oj oj. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Od razu widać, że mamy do czynienia z typowym wokalistą, bo grą aktorską pan Totoszko poszczycić się nie może. Jak dla mnie, to on grał, że grał. Wokalnie też nie powalał, a „One Song Glory” moim zdaniem skopał – tu jednak zdecydowanie wolę zeszłoroczne wykonanie Balcara.

Mimi – Paulina Łaba. O wokalu tej panienki pisano już sporo, i zasłużenie – słuchanie jej to była prawdziwa przyjemność, w zasadzie nie miała słabszych momentów. Aktorsko jak na debiutantkę naprawdę nieźle – wyraźne braki nadrabiała urokiem osobistym i pewnym swobodnym sposobem bycia, który do Mimi pasował idealnie. Ogólnie podobało mi się, chociaż przyznaję, że jeśli chodzi o aktorstwo, to przed Pauliną jeszcze trochę pracy.

Maureen – Sylwia Różycka. Wokalnie nie mam się do czego przyczepić, piękny głos, piękna i przyjemna barwa, super prowadzenie, brawo. Aktorsko właściwie też – chociaż w performensie Maureen, w scenie, w której aktorsko odtwórczyni tej roli powinna błyszczeć najjaśniej, zabrakło mi charyzmy, przebojowości, siły przebicia; odniosłam wrażenie, że Sylwia jeszcze się nie rozkręciła i dopiero się rozgrzewała, co nie jest dobrym sposobem na tę scenę, bo po prostu wypadało raczej blado – zwłaszcza w porównaniu z niesamowitym występem Anny Sroki z Chorzowa. Ogólnie jednak – w porządku.

Joanne – Dorota Pawłowska. Tu nie było w porządku. Moim zdaniem wręcz kiepsko. Owszem, śpiewała dobrze, ale aktorsko nie zachwycała, momentami wręcz sztuczność biła w oczy. Nie podobało mi się.

Collins – Piotr Charczuk. Obok Angela to moja ulubiona postać i tutaj wyszło na plus, aczkolwiek jestem rozczarowana repryzą „I’ll cover you” – nie wzruszyłam się, ej, no, jak to możliwe, żebym ja się w tej scenie nie wzruszyła?! A przecież specjalnie nie malowałam się, coby mi się makijaż nie rozpłynął na twarzy. Ogółem jednak przyjemny głos, nawet, jeśli nie collinsowo niski, aktorsko to była jedna z najlepszych kreacji piątkowego wieczoru. Ogólnie rzecz biorąc, podobał mi się.

Angel – Filip Cembala. Panie i panowie, na nogi, czapki z głów i w kwik! Zdecydowanie najjaśniejszy punkt tego przedstawienia, niesamowicie po prostu, absolutnie kobieco, wzruszająco i ujmująco, urokiem osobistym Filipa można by kruszyć kamienie. Podziwiam zręczność w chodzeniu na szpilkach, wokalnie było też świetnie, po prostu Filip wymiatał i wiele więcej pisać nie trzeba. Razem z Collinsem tworzyli najczulszą i najbardziej uroczą parę tamtego wieczoru i zdecydowanie przyćmili w moich oczach innych. W duecie Rogera i Mimi po „La vie boheme” wolałam patrzeć, jak się obejmują w tle, niż na pierwszy plan XD Bosko.

Benny – Jakub Gwit. Hm. Aktorsko nieźle, wokalnie nieźle (chociaż zgadzam się, że tu pomysłu na tę postać raczej nie było, bo raz tam, raz siam), ale na litość boską, kto go tak skrzywdził tą koszmarną charakteryzacją?! Brr. Jego związek z Mimi wypadał tu kompletnie niewiarygodnie. Nie wiem, czy chodziło o to, żeby sprawić, by młody aktor wyglądał starzej – czy może o pogłębienie wrażenia alienacji i zrobienie z Benny’ego karierowicza – ale efekt wypadł po prostu żałośnie.

No i co tu jeszcze dodać? Chyba tylko tyle, że gdyby nie Angel Filipa, to przedstawienie dużo by straciło, bo oglądałam to bardziej jako Rent in Concert niż właściwy spektakl. Aktorsko to niestety nie powalało – wyważono to energią i zaangażowaniem zespołu i ogólną przebojowością, w efekcie czego wyszłam zadowolona i pozytywnie naładowana, ale nie wzruszona i poruszona, jak to robią ze mną inne wersje. Przyjemny wieczór – i właściwie niewiele więcej, ale może i niewiele więcej tak naprawdę potrzeba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
EineHexe
Pani Ołówkowa, adminka


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:33, 13 Lut 2010
PRZENIESIONY
Śro 21:51, 15 Wrz 2010    Temat postu: Re: Szczeciński "Rent" - oczami widza

Dracze napisał:


Roger – Mariusz Totoszko. Oj oj oj. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Od razu widać, że mamy do czynienia z typowym wokalistą, bo grą aktorską pan Totoszko poszczycić się nie może. Jak dla mnie, to on grał, że grał. Wokalnie też nie powalał, a „One Song Glory” moim zdaniem skopał – tu jednak zdecydowanie wolę zeszłoroczne wykonanie Balcaakijaż nie rozpłynął na twarzy. Ogółem jednak przyjemny głos, nawet, jeśli nie collinsowo niski, aktorsko to była jedna z najlepszych kreacji piątkowego wieczoru. Ogólnie rzecz biorąc, podobał mi się.


Mariusza Totoszkę to ja pamiętam z drugiej edycji "Idola", w której dotarł do finału. Miło widzieć, że znalazł swe artystyczne "poletko" ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:38, 13 Lut 2010
PRZENIESIONY
Śro 21:51, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Cytat:
Mariusza Totoszkę to ja pamiętam z drugiej edycji "Idola", w której dotarł do finału. Miło widzieć, że znalazł swe artystyczne "poletko" Mruga

Wiedziałam, że skądś znam tą twarz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nancy
Przypadkowy widz


Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:04, 15 Lut 2010
PRZENIESIONY
Śro 21:51, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Będzie skromnie. Byłam na musicalu "Rent" pierwszy raz w Szczecinie i pierwszy jak w ogóle. Nie porównam więc...nie wyszczęgólnie też każdego aktora po kolei, bo jeden spektakl to za mało aby ogarnąć takie wspaniałe przedstawienie. Działo się wiele na scenie, mimo później pory, gorąca na sali mogę z ręką na sercu powiedzieć. że jak usłyszałam Janusza Krucińskiego zamarłam, chciałam zejść na dół i błagać go na kolanach o więcej.
Sam spektakl tak jak i JCHS na którym już byłam...nie do ogarnięcia za pierwszym razem. To trzeba zobaczyć. usłyszeć dwa, trzy...a nawet dziesięc razy. Wokal był fantastyczny, interpretacja i gra aktorska również. Do mnie to przemówiło. Najbardziej charakterystyczna postać-Angel oczywiście :)

To tyle...w miare sensowne nawet :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angie
Przypadkowy widz


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chorzów:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:27, 31 Mar 2010
PRZENIESIONY
Śro 21:51, 15 Wrz 2010    Temat postu:

27 marzec 2010 rok, Szczecin, Rent!
Wyobrażałam sobie wiele scenariuszy tego dnia, którego nie mogłam się tak doczekać. W pewnym momencie zastanawiałam się, czy sobie tego zbyt nie wyidealizowałam w mojej wyobraźni i czy jak przyjdzie co do czego, to nie będę się czuła zawiedziona. Miałam nawet moment zwątpienia, wolałam żeby marzenia pozostały marzeniami, i nie chciałam tam jechać. Ale okazało się, że było o 10000 razy cudowniej niż sobie wymarzyłam.
Kiedy nadeszła długo wyczekiwana godzina, powędrowałam trzęsąc się jak galareta na moje miejsce, które znajdowało się pierwszym rzędzie z brzegu.
Zaczęło się!!! Nigdy nie zapomnę tych emocji i radośnie bijącego serca, gdy na scenie pojawili się cudowni ludzie, w których zakochałam się od pierwszego wejrzenia, pierwszego gestu ręką, wypowiedzianego słowa, zaśpiewanej piosenki. Piotrek
wychodząc na scenę wyciągnął ku mnie swą całą w tatuażach rękę, na jego dłoni spoczywała czarna rękawiczka, bez palców, uścisnął moją dłoń, i powiedział „Cześć”. Owym przywitaniem zaprosił mnie do cudownego świata bohaterów musicalu, w którym zmagali się z różnymi problemami, jednak zawsze zwyciężała przyjaźń i miłość. W tym momencie aktorzy przestali być aktorami, nie było już Mariusza Totoszko, Sławka Mandesa, Filipa Cembali, Karoliny Adamskiej...był już tylko Roger, Mark, Angel, Mimi, Collins, Maureen itd.
Wraz z pierwszą piosenką, przyszły pierwsze łzy...łzy radości, pewność, że naprawdę tam jestem i, że to nie piękny sen lecz rzeczywistość. Z aktorów tryskała energia i radość. Nawet gdy ktoś nie był najlepszy wokalnie, nadrabiał swoim urokiem i osobowością. Nie było momentu który by mi się nie podobał. Nie mogłam się doczekać sceny gdy Angel poznaje Collinsa, ba nie mogłam się doczekać wszystkich scen z Angel gdyż to moja ulubiona postać. Filip Cembala brawurowo wcielił się w tę rolę. Przecudowny głos taki Angelowy. Idealne, delikatne kobiece ruchy, doskonale poruszał w butach na wysokim obcasie. Ujmował swym urokiem osobistym, doprowadzał do łez wzruszenia. Był taki prawdziwy, czuły. Potrafił mnie wzruszyć czteroma słowami w „Christmas bells” „ Cicho bądź są święta”- to chyba mój ulubiony moment tego spektaklu. A „Conact” co ja będę mówić, płakałam bo moja Angel umierała... czułam ból w sercu płakałam za kimś bliskim. Filip genialnie!!! genialnie!!! zagrał te scenę. Wraz z Collinsem tworzył cudowną parę którą łączyła prawdziwa miłość, i nawet śmierć Angel ich nie rozłączyła. To tyle o Angelu choć mogłabym napisać o nim jeszcze dużo.
Collins to moja ulubiona postać zaraz po Angelu. Piotr Charczuk bardzo przyjemny głos. Idealny Collins. Gdy śpiewał I’ll cover reprise płakałam wraz z nim. Bardzo dobry aktorsko. I świetnie tańczył z Angel :D. Jestem zdecydowanie na tak!
Mimi bardzo pozytywna postać, bardzo ją lubię. W te rolę wcieliła się Karolina Adamska...oj urocza osóbka. Bardzo fajnie się ją oglądało. Taka radosna i energiczna. Głos też bardzo mi się podobał. Były małe minusy w jej śpiewie, ale jej osobowść naprawdę przyćmiła wszystkie minusy.
Mark...no cóż bardzo ale to bardzo mi się podobał. Bardzo lubię tę postać z resztą jakby się tak zastanowić to każdą lubię bardziej lub mniej. Sławek Mandes zachwycił mnie swoim głosem. Świetny Mark! Bardzo fajnie zaśpiewał moją jedną z ulubionych piosenek z tego musicalu „What you own”.
Maureen- Renata Gosłowska, no cóż bardzo mi się podobała. Świetnie wykonane „Ovetr the moon”!! Szacun.!!!
Joan no byłam mile zaskoczona , bardzo ale to bardzo mi się podobało nie sądziłam, że ta postać może mi się tak spodobać ponieważ to jedna z takich postaci którą lubię ale darzę bardziej neutralnymi emocjami. Więc brawo dla Magdy Smuk, że przekonała mnie do tej postaci.
Benny no cóż na początku wredny, potem pomaga im, płaci za pogrzeb Angela...jest przyjazny. Jakub Gwit fajny głos, dobrze zagrane.
Roger...no cóż nie trafiłam na mojego ulubionego Rogera...(czyt. Janusz Kruciński) ale Mariusz Totoszko też nie był zły! Tam nikt tak naprawdę nie był zły. Z każdą piosenką się rozkręcał, bo na początku trochę nie za dobrze mu szło.
Wielki,wielki,wielki!!! Szacun dla zespołu wokalnego!!! Szczególnie dla Piotra Huegel!!.
A i bardzo podobał mi się pomysł na sekretarki telefoniczne. A i genialnie, energicznie i wzruszająco wykonane bisowe „Seasons of love”.
A teraz podsumowując, od wszystkich biła radość, energia, wszyscy byli cudowni i kochani. Moje marznie spełniło się dzięki im. Jak widać moja „recenzja” jest bardzo pozytywna, ale to nie dlatego, że nie widziałam minusów bo były, malutkie ale były...ale po co pisać o minusach skoro można o tym tyle miłych pozytywnych słów napisać. Z resztą nie mnie krytykować...bo nie jestem żadnym krytykiem.
„JEST TEN TYLKO DZIEŃ!!!”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:12, 21 Sty 2011    Temat postu:

http://www.youtube.com/watch?v=25pORN_1lqk
http://www.youtube.com/watch?v=wAyLt8EX874
Vanessa Hudgens jako Mimmi :o
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martula
Przypadkowy widz


Dołączył: 17 Paź 2011
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Castrop-Rauxel (DE)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:43, 17 Paź 2011    Temat postu:

Troszkę poniewczasie bo widzę że ostatni post ze stycznia,ale muszę!Nie widziałam szczecińskiego RENTA ,ale chorzowski widziałam mnóstwo razy a mój ostatni RENT na którym byłam przed wyjazdem z kraju to był ten, w którym za Balcara grał Janusz Kruciński! och i ach! uwielbiam głos i aktorstwo Janusza a chemia jaka jest gdy gra razem z moja ukochana Alona Szostak jest nie do pobicia! w Jekyllu uwielbiam ta obsadę, w której gra Janusz i Alona, wiec RENT z obojgiem był dla mnie czymś niesamowitym! Januszowy Roger był dla mnie o niebo, ba! o milion nieb lepszy od Balcarowego! szkoda, ze Janusz K.nie grał od początku Rogera w Chorzowie i ciesze się, ze byłam na tym jednym spektaklu w którym zastąpił Maćka :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes


Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:16, 17 Paź 2011    Temat postu:

Mało jest tutaj osób, które na żywo widziały jakiegokolwiek Renta, więc każdy post jest na wagę złota.
A tak w ogóle to witam serdecznie na naszym pokładzie :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martula
Przypadkowy widz


Dołączył: 17 Paź 2011
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Castrop-Rauxel (DE)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:30, 17 Paź 2011    Temat postu:

Witam i ja :)

Nieskromnie przyznam, ze Chorzowskiego RENTa widziałam mnóstwo razy, to mój ukochany musical ogólnie i w Teatrze Rozrywki. Nie mogę przeboleć,ze został zdjęty z afisza.

Moje ukochane postaci z RENT to Collins i Angel, Roger i Mimi :) i w wersji filmowej i chorzowskiej :)Film oglądam średnio dwa razy na tydzień, znam na pamięć i wyrwana w środku nocy ze snu wyśpiewam wszystko :) Nawet przyznam się nieskromnie, iż sprawiłam sobie we wrześniu tatuaż na nadgarstku z moim ulubionym RENTowym cytatem:
No other road!
No other way!
No day but today!

I jestem mega przeszczęśliwa, ze mogłam oglądać chorzowski RENT tyle razy, zanim wyjechałam z kraju.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum W świecie masek Strona Główna -> Janusz Kruciński w musicalach Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island