Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
EineHexe
Pani Ołówkowa, adminka
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:45, 30 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Pan z wideo jest fajny, bracia Kamińscy boscy w każdej roli ;)
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła rodem Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:32, 03 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Recenzja Justyny :)
Les Miserables 30 września 2011 g.19.00
Jean Valjean - Janusz Kruciński
Javert - Kuba Szydłowski
Fantine - Edyta Krzemień
Eponine - Malwina Kusior
Cosette - Paulina Janczak
Marius - Rafał Drozd
Enjolras - Łukasz Zagrobelny
Thénardier - Tomasz Steciuk
Mme Thénardier - Anna Sztejner
Gavroche - Franek Dziduch
Mała Cosette- Monika Walczak
Mała Eponine- Julka Siechowicz
Byłam bardzo pozytywnie nastawiona idąc na spektakl, można w sumie powiedzieć, że bardzo na niego czekałam. Stęskniłam się za moją obsadą i bardzo cieszyłam się, że wreszcie ich zobaczę. Spóźniłam się do teatru i wpadłam już po rozpoczęciu galer. Bardzo się ucieszyłam, jak zobaczyłam Werę na miejscu Malwiny w zespole, bo byłam na spektaklu z moją mamą, która jeszcze jej nie widziała, a bardzo chciała. Zresztą też ciekawostką było zobaczyć Werę za Malwinę. Do tej pory widziałam tylko Mrozię. No ale do rzeczy.
Zacznę od jedynego rozczarowania, niestety Kuba Szydłowski nie jest moim Javertem. Nie wiem, kto mu kazał tak śpiewać, rozciągać frazy. Brakuje mu powagi tej roli, na galery wszedł jak ziom. Potem woził się po scenie, no ludzie. Przecież to nie Javert!
Malwa, w nowym sezonie widać, że jej Eponine jest świeższa i znacznie bardziej przemyślana, niż wcześniej. Forma wokalna wysoka, oglądanie jej na scenie to sama przyjemność. Od sceny w Paryżu normalnie nie byłam w stanie patrzeć na kogo innego (no, prawie :P) U niej emocje są tak realne.
Paulina, jej Cosette zrobiła się cichsza, ale było widać, że coś kombinuje. Śpiewała dobrze. Mama po spektaklu stwierdziła, że jak dla niej była za mądrą Cosette :D Ale mnie się ta za mądra Cosette podoba :) Przynajmniej coś się dzieje.
Rafał, tu może oszczędzę wam słodzenia i masy czasowników. Czyli w skrócie było bardzo dobrze. Wreszcie osiągnął kompromis między fazą na brutala a roztrzepanym i rozkojarzonym (genialnie). Empty zaśpiewane tak, że wryło w dostawkę i duchy zrobiły jeszcze bardziej klimatyczny efekt. To jak śpiewa rolę Mariusa, a jak śpiewał Jana jest nieprawdopodobnie różne. *dobra, miałam się nie rozpisywać o nim, sorki*
Łukasz Zagrobelny, ostatnio jednak bardziej mój Enjolras. Ma to coś, za czym chce się ciągnąć i dołączyć do studentów. Charyzmę i więcej interakcji z postaciami. O wokalu nie trzeba mówić, bo jest powalający. Ma koleś płuca i skalę :)
Tomek Steciuk, zdecydowanie i od początku do końca mój Thenardier. Co by nie robił na scenie (mógłby nawet sztachetę od płotka grać), ja to kupię. Spektakl bez jego smaczków (jak plunięcie na ołówek, czy nowe w Paryżu - nie no, znów latarnie pogasili. Co to za miasto, która to godzina. Pójdę na skargę do burmistrza!) jest jak keks bez owoców. Do Dog Eats Dog powróciła zagubiona gdzieś wredność. Księżyc krwawych żniw! Był mega. I ten demoniczny śmiech.
Ania Sztejner, tak samo jak z Tomkiem. W czym by nie zagrała, i tak ją kupię. Jej głos i charyzma powalają. A Madame w jej wydaniu jest znacznie wredniejsza :)
Franek Dziduch, odkąd zobaczyłam go w Małym Księciu, zostałam jego absolutną fanką. Jest słodki, rozbrajająco łobuzerski. No 200% Gavroche'a w Gavrochu. Jak umierał to miałam szklanki w oczach. A to nie lada wyczyn.
Monika Walczak, cudowna dziewczyna. Roma przeczy temu, że polskie dzieci nie umieją grać. Widać, że na scenie czuje się świetnie i mega pewnie. No po prostu wymiata. Jako Mała Eponine i Mała Cosette jest mega :)
O zespole słówek kilka. Zespół w składzie lekko eksperymentalnym. Gosia Regent za Anię Sz., Wera Bochat za Malwę i Krzysiek Cybiński za Kubę, byli jak dla mnie najwidoczniejszymi punktami zespołu. Dla dziewczyn duuże brawa za Paryż. Dynamicznie, złośliwie. Super :) A
dla Krzyśka brawa za Grantaire'a. Coraz to nowe tricki z butelką mnie zadziwiają. No i niuch w Fantine jako Majster jest aww *_*.
Całkiem sparklująco czekam na wtorek i Najlepsze. Więcej takich spektakli proszę :D
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prosiaczek
Przypadkowy widz
Dołączył: 19 Maj 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 1:19, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
09.10.2011, niedziela, godz. 17:00
Janusz Kruciński...- być miał, było go nie. Na dodatek okazało się, że moja mama ogólnie nie lubi Damiana. Nie bolało ja, że on tam śpiewał, grał, że był, raczej obojętnie podeszła, no i ona nigdy nie ktytykuje. Zamiana na obojętnośc- tego kiedyś będę chciała się od niej nauczyć. Ale gdy towarzyszce mamie opowiedziałam o Januszu to się uśmiechała. Janusza przedstawię mamci płytą- co zapowiedziałam.
JV- Damian
Javert- Kuba
Fantine- Edyta
Eponine- Malwina
Cosette- Werka
Marius- Mrozin
Ężo- Zagroś
Thenardierowie- Grzesio i Ania Dz.
Gavroche- Tomek Chodorowski
Mala Cosette- Maja Kwiatkowska
Mala Epo- Roksana Rybicka
Zawsze jak patrzę na tablicę to sprawdzam 3-4 osoby i spadam, zawsze zapominam spojrzeć na te dzieci, które mylę i mylić będę (poza 2-jką z nich).
Odniosę się w sumie głównie do 2 punktów spektaklu, które tak przeżywałam.
Przepraszam sympatyków Damiana, nie chcę nikogo urazić, ale też nie widzę sensu ukrywać że coś mi się subiektywnie nie podoba. Lubię Damiana tak ogólnie, i lubię go w każdym innym repertuarze. Ta rola nie jest dla niego. Damian ją wyjęczał i wystękał. I w ogóle bezbarwny był. Sztywny jak kołek, z miną jakby miał zaparcie lub zatwardzenie, ciałem też grać nie umiał. I irytował mnie brak płynności- urywanie tekstu, takie zacinki miał w miejscach gdzie nie powinien- po 3 słowach zdania, taka jakaś przerwa, by potem je dokończyć. Wytracało to trochę z równowagi i nie dawało wczuć się w tekst. I meczał. Próbował wyciągać z głębią, "operowo" i mu nie wychodziło- tzn samo to nawet nawet wychodzi, ale jak za sekundę bierze wysoki cienki dźwięk to bardzo to zgrzyta.
Kuba- to było megamiłe zaskoczenie. Było naprawdę dobrze. Prawie nie meczał. "Gwiazdy" były... tak, nie boję się użyć tego stwierdzenia w tym przypadku- świetne, prawie genialne. W pewnych momentach jakbym słyszała Łukasza. "Samobójstwo" prawie tak samo świetne. A czemu tak? Nie wiem. Ale miałam wrażenie, że nie wysilał się, nie próbował zdobyć i zrobić głosem tego czego nie jest w stanie, w sposób by się upodobnić do Łukasza. Był sobą, śpiewał "swoim głosem"takim fajnym niskim, naturalnie i wyszło to na dobre. W ostrzejszych momentach wkurzenia nawet trochę pościerał gardło, co fajnie wypadło. Może troszkę gorzej gra, ale jakoś mało to widoczne było i w ogóle mi nie przeszkadzało.
Edyta- Czasem jakby grała od niechcenia, a czasem bardzo fajnie. Tego wieczoru była jedną z dwóch najlepiej śpiewających osób. Pięknie. Do tego, po załamce Damianem i jeszcze w fazie nie całkowitej ufności do Kuby, gdy wyszła Edyta, i zrobiła to co trzeba i jak trzeba, cudownie, która była pierwszym totalnie pozytywnym punktem- poczułam się jak zawsze, poczułam się jak w domu, coś jak 100 razy bardziej totli osom powrót do Hogwartu czy coś. I się rozryczałam.
Malwina- aktorsko dziś tak średnio, ale w sumie ok. Dzisiaj bardziej grała głosem niż resztą. Wokalnie to ona mnie nie bierze, ale miała ładne wyciągi dziś. Barykada- cud miód. Ale nie było całowania. Pewnie Marcin stwierdził, że jego katar przeniesie się przez ślinę na Malwinę :P Ale nawet mało próbowała tego Mańka przyciągnąć (bądź się do niego sama przyciągnąć) jak Ewa; dziwnie tak, tzn nie źle, ładnie było, bo coś tam innego kombinowała/-li, ale ja się po prostu przyzwyczaiłam.
Werka-
Mrozin- bardzo nieszczęśliwą i zbolałą minę miał przez większą część spektaklu, co czasem sprawiało, wrażenia „zimno-dupkowatości”. Ale kiedy trzeba były uśmiechy, maślane oczęta, kumpelskie gesty i teksty. Widać że coś trochę ciężko mu na ciele było, zmagał się z jakąś wewnętrzną zarazą, ale to zauważyłam raczej tylko ja. Ale dzięki temu udawanie trupa było łatwiejsze :P Jak się potem okazało, naprawdę czuł się źle, zakatarzony i pociągający po trosze, ale na tyle, że to słychać. Ale nie na scenie. Ja do niego coś w rodzaju "zmasakrowałeś mnie swą formą", a on: "naaaapraaaaawdę?....... Fatalnie się czuję *flik*" Jeśli tak śpiewa kiedy ma katar i wewnętrznego bUla to… tia, no nie będę mu życzyć chorób. Była to druga z dwóch najlepiej śpiewających dziś osób. Mówię absolutnie najbardziej obiektywnie jak tylko mogę. Nie wiem czy nie przebiło, nie no przebiło, zmiażdżyło prawie że, ale z czułością :P to wykonanie z 18 czerwca, które uważałam za naj.
Ławeczkę zostawił w spokoju, bał się, że jak się potknie to może tak się potknąć iż nie wstanie ;) Ale ponownie zaczął na niej siadać śpiewając do chusteczki. Ha, a już umartą Epo (w zasadzie jej ramię) tulił i przyciskał sobie do nosa jak ukochaną maskotkę którą zaraz musi komuś oddać ;) ot taki... wybryk.
Mrozin + Werka = Moc & Magnetyczna Tru Lof (jak zawsze)
Ężo- wizualnie nie ma tragedii, ale to nie mój Ężo jak wiecie. Wokalnie super. Nie ma eksplozji zachwytu, zgonu, miazgi, ale wszystko zagrane było dobrze i wyśpiewane poprawnie, dźwięcznie, czysto. Trochę się stęskniłam za jego Eżowaniem, bo widziałam go raz na swoim pierwszym spektaklu, a potem pod rząd z 4 razy Janka. Teraz znów chcę Janka ale już mnie to nie czeka do tej długiej przerwy. O, jeszcze coś- BOSKO dziś leżał!
Grześ- ach, jego Thenardier jest taki bardziej oślizgły i kanaliowaty, zarówno w głosie jak i w poruszaniu się. Boski! Z Anią Dzionek wygląda genialnie, chemię też fajną mieli. I ta interakcja z Mackiem Pawłowskim po spadnięciu łyżek z nieba... double epic! A Ania Dz. to mistrzyni w każdym calu.
Tomek Ch.- Mam wrażenie, że Tomek ze spektaklu na spektakl jest coraz mniej żwawy. Jest wysoki, co zaczyna mi chyba mniej pasować bo wygląda doroślej niż sobie Gavrocha wyobrażam. Natomiast wokalnie- zawsze go bardzo lubiłam. Ma bardzo fajny niski tembr i wokalnie jest jak na wiek bardzo dojrzały. Mimo wszystko- Franuuusiu, chodź do cioci 22 października!
Maja- słodka i urocza i coraz lepiej gra. Roksana- jako mała Epo jak najbardziej w porządku.
Zespół- Z Wortim, a potem Wortim-Courfeyraciem zdaje się- ooo lubię! Wielki eR- Cybiego był fajny. Mirek Woźniak- nic nie mówi, nie śpiewa i mało robi- ale w porządku. Lenon- standard, Kampa też. W gangu Thenardiera robiącego skok na dom JV z braćmi Kamińskimi pojawił się Marcin Dabkus (o ile dobrze patrzę)- w roli tego co mówi, że to „Eponine, a ty ślepy czy co itd...”. Pana napadniętego przez Fantine jak i Montparnassa zagrał Paweł Strymiński, ale średniawy był taki. Gosia Regent też sporo średnia w roli Miłej Pani która „przynajmniej swym klientom coś miłego da”. Za to Ania Sztejner – kolejna mistrzyni. Do tego Kaja, Monika Rowińska, ta puszysta kobitka...
Wrażenia z rodzaju innych:
Publika drętwa. Kto zaczynał oklaski? No dobra- 2 razy ktoś podłapał 2 moje pierwsze wejścia, że można i nie musiałam zaczynać ja (po „Gwiazdach”- chyba (choć nie wiem, bo tutaj sama miałam ochotę wstać i Kubę uściskać, więc żywo zaczęłam klaskać i wiele osób od razu ze mną wtórowało) i po „Sama tak”). Ja wiem, że w sumie klaszcze się na koniec sztuki, ale że teraz się od tego odchodzi a teatr muzyczny bardziej sprzyja wywoływaniu emołszyn i chociaż solówki się nagradza od razu- to się nie krępowałam. Na PUSTYCH to pierwsze 10 „klasków” było moich-musiałam wyglądać jak debil, ale ktoś tam się wreszcie dołączył na 4 sekundy. No i dzięki temu Mrozin od razu wyczaił, gdzie siedzę xD i na ostatnim grupowym podejściu bliżej krawędzi sceny znalazł mnie, przywitał się i uśmiechnął i podziękował za te biedne jeszcze na szczęście nie takie zdechłe kwiaty. Po duecie na barykadzie nie było klaskania, ale po tym to zawsze wszyscy siedzą wryci, w sumie cisza z szacunku, jak na pogrzebie, co akurat tutaj jest dość trafnym porównaniem. Na ostatnim „kto chce z nami...” już nie było klaskania. No i po wyjściu pierwszej grupy zespołu też spadł na mnie ten obowiązek- uświadomienia należności wstania. Znów ktoś przebił mnie w ilości róż xD Zagroś to ma wiernych fanów, no :D I tylko Marius i Ężo dostali krzaczki. Jakaś torebeczka weszła na scenę ale czy powędrowała do Malwiny, czy Edyty, czy kogoś innego, tego już nie wiem. Na pewno od Edyty była jedna dziewczyna, ale ona z tych normalnych. I w sumie ona nie tylko od Edyty. Brała kilka autografów z jakąś koleżanką. Misiowe rzeczy stejdżdorowe zostawiam dla siebie ;) Wspomnę tylko, że udało mi się zobaczyć piesynkę Zagrosia (że kobietka, wywnioskowałam z imienia które brzmiało dziewczęco, a którym zagadnął stworzenie Mrozin, uważając by jej nie zdeptać :P Maleńkie, chudziutkie cudo, które nie ogarniało świata... Aha, na pewno nie jest to żadna z tych ras, które wymieniał na stronie na FB pytając, co lepsze ;)
Ostatnio zmieniony przez Prosiaczek dnia Pon 1:55, 10 Paź 2011, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ilmariel
Pani z lasu Sherwood
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:45, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
A to powiem ci, że mnie tym Szydvertem zaskoczyłaś. Widziałam Kubę tylko raz w tej roli, nie było to zachwycające, ale istotnie widziałam w nim potencjał. Jeżeli rzeczywiście pozbył się dziwacznej maniery i trochę rozruszał, to pewnie chciałabym go kiedyś zobaczyć. Chociaż osobiście nie potrafię znieść zespołu bez mego ukochanego, jedynego słusznego Grantaire'a.
Co do klaskania, to osobiście nie lubię przesady. Jasne, że w niektórych przypadkach komuś z aktorów się po prostu NALEŻY, ale jak dla mnie jedyną taką istotnie uzasadnioną sytuacją są "Gwiazdy" w wykonaniu Łukasza Dziedzica ;) W pozostałych przypadkach najczęściej klaszcze się, bo wszyscy klaszczą, po każdej piosence - a nie oszukujmy się, nie każde wykonanie jest takim ósmym cudem świata. Niestety te oklaski często bardzo skutecznie rujnują nastrój i skupienie, na które przecież aktorzy pracują równie ciężko, co na zadowolenie naszych uszu. A kiedy siedzę w teatrze na dobrze zagranym przedstawieniu, chciałabym móc zatracić się w pokazywanym mi świecie. Raz chyba tylko zdarzyło mi się, że publika wybuchła gromkimi oklaskami po "A little fall of rain" i szczerze miałam ochotę zamordować każdego z osobna za taki brak wyczucia. Na szczęście więcej się to nie powtórzyło.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prosiaczek
Przypadkowy widz
Dołączył: 19 Maj 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:06, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Zdecydowanie na barykadzie się klaskać nie powinno, ja tego nigdy nie próbowałam robić, ale raz również zdarzyło się, że publika się wyrwała. Było to dziwne i zburzyło nastrój. W sumie podobnym w charakterze momencie są PUSTE, ale skoro na każdym jednym spektaklu na jakim byłam te brawa się pojawiały, a wczoraj zostałam powalona, mimo stanu Marcina, to jednak nie mogłam się powstrzymać. Nie były to gromkie szalone brawa, no ale... I może to był zły pomysł, ale teraz też niech raz widownia poczuje się wyrwana z nastroju xD
Kuba, wiadomo, że nad resztą musi troszkę jeszcze popracować. Inaczej głos wychodzi w pozie spokojnej jak przy Gwiazdach a inaczej przy żywszym poruszaniu się na scenie, Javert nie ma jakichś wielce ruchliwych momentów ale jednak tutaj Kubie ciut gorzej to wychodzi ale naprawdę idzie ku świetnemu. W stacjonarnych scenach- to jak widać jest już total mega postęp.
|
|
Powrót do góry |
|
|
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła rodem Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:20, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
W czerwcu nijak nie mogłam dostrzec w Szydwercie pokładów jakiegokolwiek potencjału, ale to dla tego, że miałam totalną głupawkę. Jak się do tej pory ogląda tylko pomnikowego Dziawerta to tak jest.
To nie oznacza,że w Jakubie Szydłowskim jako aktorze nie odkrywam odpowiednich możliwości ku tej roli.
Ma i to duże pokłady, głos technicznie cudowny, ale czegoś zabrakło a i duży wpływ na moje nie, miała lekceważąca postawa inspektora.
Stróż prawa jakim jest Javert,nie może być zabawny ni kpiarski a już na pewno nie powinien mieć maniery wesołkowatego cynika. On ma rozsiewać władzę, obdarzać nas kamiennymi minami i siać grozę. Tzn to jest moje subiektywne zdanie, ale Hugowy Javert był maniakalno, wręcz zboczenie groźny w swej obsesji, która nazywała się Valjean.
Co do oklasków to ja mam podobne zdanie jak Ilmariel. Na gwiazdach mogłabym zrobić owacje nawet na leżąco,gdyż ta piosenka wgniata mnie w dostawkę... No i może przy Konfrontacji, gdyż takich trzech jak tych dwóch, daleko szukać i to nawet dzierżąc w łapie świecznik biskupa...xD
Na Jekyllach podoba mi się to(chodź to też zależy od publiki), że oklaski zdarzają się po naprawdę mocnych numerach solowych. Ale ja generalnie nie jestem fanką klaskania w trakcie, to nie jest koncert, tylko spektakl, mnie denerwują wszelakie przejawy kwików, rzężeń i sparklowania głośniej, niż ustawa przewiduje. Na końcu robi się szczere standing ovation i ewentualnie jakieś dźwięki aprobaty.
Co do Damiana, to w wielu kwestiach się zgadza, ale mnie jego "maniera" gwiazdorsko-operowa czy jak to tam jeszcze nazwać można, w Les Mis nie przeszkadza. Nie wiem jak teraz, ale rok temu zagrał poprawnie. Wiadome do poziomu Janusza mu brakuje lat świetlnych, garnka pokory i stłumienia w sobie maniery "gfffiastorstfa". To widać, słychać i czuć gdziekolwiek go widzę. Jednakże w LM poszedł w cień i został, że tak powiem zepchnięty przez bardziej charyzmatyczne i żywe postaci. Bo jak staje się na jednej scenie z Łukaszem Dziedzicem, Tomkiem Steciukiem,czy nawet tysiącem ról Kuby Szydłowskiego, to trzeba być genialnym aktorem, żeby im wszystkich dotrzymać kroku. Janusz jest w swojej prostocie i skromności naturalny, Damian tego nie ma i ginie. Takie jest moje zdanie. :P
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prosiaczek
Przypadkowy widz
Dołączył: 19 Maj 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:51, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Ja w sumie klaskać lubię, zwłaszcza jak ktoś ewidentnie zasługuje. Ale tylko dlatego, że teraz mało kto jakoś skrajnie krytycznie na to patrzy, ale oczywiście rozumiem tych co nie lubią i dlaczego nie lubia. No i też wyczuć trzeba kiedy można, a kiedy nie. Chodzi mio ogólną atmosferę na spektaklu na sali. Już teraz nie będę wracać do tego, bo co było to minęło z resztą nikt mi głowy nie chciał urywać. Ale jeszcze tak wracając na sekundę to taka Malwina średnio zasługiwała wczoraj ;) i ja się nie wyrywałam.
Wiecie też dobrze, że jestem ostatnią osobą, która by coś miała do operowych akcentów. Tutaj to nie pasuje według mnie. Zwłaszcza jeśli są to tylko zrywy podczas wyciągów a w pozostałych partiach nie ma żadnej barwy ni emocji. Jakby w całości ktoś chciał tak ładnie tenorowsko wyśpiewać rolę JV to proszę bardzo :) Mógłby to ktoś kiedyś zasugerować Damianowi, wredy na pewno byłoby woklanie bardzo dobrym JV. Bardzo możliwe, że zakryłoby to aktorskie niedociągnięcia.
Kuba wczoraj kpił wtedy kiedy była ku temu potrzeba, znaczy kiedy fajnie się to wpasowywało. Nie miał przez cały czas tego podniesionego jednym kątem ust uśmiechu przez cały spektakl jak poprzednim razem. To nadawało mu cyniczny, nawet komediowy charakter, a oczywiście zgadzam się tu z Sabcią, że tak absolutnie być nie powinno. Wczoraj Javert był tym kamiennym służbistą z władzą, którą bardzo nieźle okazywał.
|
|
Powrót do góry |
|
|
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła rodem Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:02, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Chwilowe przejawy cynizmu, napawają mnie nadzieją dla Kuby. Zresztą nie chce go całkiem skreślać po jednorazowym Javertowaniu. Gdyby tak było, to po pamiętnym lutym, połowa aktorów byłaby u mnie pod kreską. :P
Operowość Damiana, ja nie wiem mnie to nie brzmi w jakikolwiek sposób operowo, tam słychać poważne kłopoty z zapanowaniem nad krtanią i głosem, podszyte pospolitym lenistwem. Bo aktor w wieku lat trzydziestu paru, nie powinien zachowywać się jak taki, który dopiero co zaczyna i popełniać szkolnych błędów. Wiem, że może ze mnie ekspert marny, ale to akurat nie tylko moje zdanie... Chociaż ja za swoje słowa biorę pełną odpowiedzialność. Jak pisałam jego JV mi generalnie nie przeszkadza, chociaż żeby go bardziej ocenić, musiałabym się przemóc na drugi spektakl z jego udziałem. Na razie nie zapowiada mi się nawet spotkanie z papą Krucińskim, do którego(papy) mam wielki sentyment i dużą dozę zaufania, nawet jak coś jest nie po mojej myśli.
Co do Malwiny, to stęskniłam się za jej Epą. Jest mi dużo bardziej bliższa od Ponine- Ewy.
24- go Ewa była mało spektakularna, jakby przygaszona, ale generalnie jeśli chodzi o tę rolę, obie panie są świetne. Wiadomo, sympatie osobiste, każdy jakieś ma.
Ja mam większe ale do Fantine, bo w ciągu roku stracić 60 % mojej przychylności i lubienia( mówię oczywiście o postaci) to jest wyczyn. Przeważnie raz zauroczona muzycznie, jestem z tym kimś na zawsze. :)
|
|
Powrót do góry |
|
|
EineHexe
Pani Ołówkowa, adminka
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:53, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Prosiaczek napisał: | Zdecydowanie na barykadzie się klaskać nie powinno, ja tego nigdy nie próbowałam robić, ale raz również zdarzyło się, że publika się wyrwała. Było to dziwne i zburzyło nastrój. |
Żeby tylko klaskać, na ostatnich Lesmisach na których byłam, jakieś wielbiące Łukasza Z. larwy wydawały z siebie oznaki entuzjazmu otworami gębowymi. Usiłowałam je pozabijać wzrokiem, ale po ciemku to cokolwiek trudne.
Co się tyczy Kuby, to ja zawsze widziałam w jego Javercie ogromne pokłady potencjału i cieszę się niezmiernie, że ten potencjał zaczyna się wreszcie ujawniać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła rodem Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:58, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
EineHexe napisał: | Żeby tylko klaskać, na ostatnich Lesmisach na których byłam, jakieś wielbiące Łukasza Z. larwy wydawały z siebie oznaki entuzjazmu otworami gębowymi. Usiłowałam je pozabijać wzrokiem, ale po ciemku to cokolwiek trudne. |
To były odgłosy zbliżone do tych, które wydaje karetka tudzież inny wóz służby publicznej, jadąc na sygnale...Takie osobniki powinno się zamykać w klatkach i odwozić na odział zamknięty.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prosiaczek
Przypadkowy widz
Dołączył: 19 Maj 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:23, 10 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
Dlatego pod tym względem niedzielne publiki są fajne. Nawet na stending owejszyn podczas wyskakiwaniu głównych postaci nie było odgłosów gębowych tylko naprawdę wzmożone brawa na każdą z osób.
Kurczę tak se teraz myśle, że jakby mi ktoś zafundował bilet i przejazd do Wawy, to z wielką chęcią poszłabym na spektakl z Mańkiem-Wortim... mam ochotę, ale środków totalnie nie. Także mam nadzieję, że jak jużsię tak naprawdę porządnie odkuję z kasą po nowym roku to jeszcze będą wystawiać LM.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prosiaczek
Przypadkowy widz
Dołączył: 19 Maj 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 2:05, 23 Paź 2011 Temat postu: |
|
|
22.10.2011, 19:30
JV- Damian: Bardzo dobry dziś. Nawet aktorsko lepiej, w sumie spoko, ale jeszcze nie naj-lepiej. Ale widać, że jak chce to potrafi. Skupiałam sie na wokalu, a dziś głos ładnie, równomiernie, bez pisków i piania przy zmianie wysokości i mocy, wychodził, i wybrzmiewał ładnie i czysto. Bardzo przyjemnie. Było fajnie tenorowo, operowo tak :) Przy określeniu "Daj mu żyć" również użyłabym słowa spoko. Jedyne co było trochę kiepskie, tak ogólnie, to ostatni przedśmiertny song. Łącząc grę z wokalem lub grę ciałem i grę wokalem, dało to przyjemny w odbiorze twór.
Javert- Dziadu: Świeczki w oczach :) Nawet jeśli było to jakieś 70% Łukasza w Łukaszu. Bo na tyle go dziś oceniam wokalnie. Gwiazdy tak na 90% a samobójstwo na 80%. Ale i tak zebrał największe brawa i po solówkach i na koniec, zasłużone całkowicie na tle innych, bo jego 70% to nierzadko 100% u innych.
Fantine- Edyta: Troszkę w górach piała dziś, ale i tak dla mnie wokalnie w formie i generalnie standard, więc tutaj nie będę się rozwodzić.
Eponine- Ewa: 300% Ewy w Ewie i przepiękna Epo.
Cosette- Paulna: wokalnie- kogut, aktorsko bardzo fajnie. W ławeczkowej scenie z JV musiała nadrabiać bo Damian się spóźnił na swoją pierwszą kwestię () Położyła się na plecach na ławce, powyciągała się, podciągnęła noge i rozmarzyła się wdychając do Mańka ;) pobiegała wzdłuż ogrodzenia... zastanawiałam się czy przypadkiem nie zapomniała swojego tekstu i nadrabia czyś innym, ale nie- w ogóle dziwna akcja ;)
Marius- Mrozin: czy ja muszę? Nie wiem czy świadomośc obecności wszystkich jego dziewczyn na widowni tak na niego pobudzająco podziałała, ale znów przebił samego siebie, a na pewno tego siebie z 9 października. Aktorsko było tak... rozmarzenie jakoś i zaciesznie, ale w momentach kiedy można było tak, ogólniue bardzo odpowiednio.
Ężo- Zagroś: kopia z poprzedniego postu, ale lepiej grał.
Thenardierowie- Tomek i Ania Dz. - Mistrzowie! Ania zwłaszcza, z resztą jak zawsze, ale Tomek do połowy spektaklu był taki średni. Lud mówi, że w "Kramu tego król" powtórzył 2 razy to samo, ale ja kochająca nad życie ten song nic takiego nie zauważyłam.
Gavroche- Alek Kubiak: zakochałam się!
Mała Cosette: Maja Kwiatkowska: kopia z poprzedniej recenzji.
Mała Epo- Ania Kugel- w sumie u tej postaci nie ma co opisywać, bo ona tylko sobie jest, ale miło było zobaczyć kogoś zupełnie innego niż dotychczas (pierwsza długowłosa blond Epo jaką widziałam).
Ogólnie:
Publika spoko, dziewczyny nadrabiały w rozpoczynaniu oklasków po solówkach, ale w trakcie podczas kilku innych utworów również padały oklaski, nie generowane przez nas (w sensie stałych bywalców). ALE widać ostatnimi komentarzami wykrakałam, bo po duecie na barykadzie ktoś za mną zaczął klaskać i poooszło... myślałąm, że wstanę, znajdę i zamorduję. No i tym razem PUSTE STOŁY równiez zmiażdżyły system, jeszcze bardziej niż ostatnio, ale wyjątkowo nie było nastroju na klaskanie, ale ktoś znów się wyrwał. I to już w zasadzie w momencie wjazdu platformy z Cosette. Nie miałam ochoty mordować, w sumie nie przeszkodziło mi to wcale, ale ktoś w moment ewidentnie nie trafił ale i tak poprowadził jakąś część widowni.
To czego się bałam nie zaistniało, w ogóle wszystko odbyło się tak jakby nikogo poza nami 6 nie było... może dlatego, że czekały na zewnątrz. Ogólnie sympatycznie zwłaszcza w naszym własnym gronie.
Jeszcze przed spektaklem widziałam Janusza (moje dziewczyny załapały się na stejdżdor po pierwszym spektaklu, a że nie miałam co ze sobą zrobić to poszłam z nimi popaprotkować. Zdążyłam tylko powiedzieć "dobry wieczór" bo gdzieś biegł (do jakichś 2 pań z którymi popalał- chyba po drugiej stronie ulicy przy murku) potem jeszcze ze 2 razy nas minął, a widząc go zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro, że go miało nie być.
Planowałam, że bęzie to mój ostatni spektakl i nawet powiedziałam o tym Marcinowi, że mi się jednak trochę znudziło, a on na to "no nie dziwię się", ale chyba nikt z pracowników nie słyszał bo chyba by uznali to za obrazę xD , ale do tego powiedział, że on swój ostatni spektakl (bez względu na to, czy będzie się już wtedy powoli szykował do tej Japonii czy nie, to ostatni spektakl zagra prawdopodobnie 18 grudnia. W takim razie to będzie i mój ostatni.
Na razie tyle, jak coś wartego podzielenia się przyjdzie mi na myśl to skrobnę.
Ostatnio zmieniony przez Prosiaczek dnia Nie 2:26, 23 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ryjówka
Przypadkowy widz
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:48, 01 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Prosiaczek napisał: |
Planowałam, że bęzie to mój ostatni spektakl i nawet powiedziałam o tym Marcinowi, że mi się jednak trochę znudziło, a on na to "no nie dziwię się", ale chyba nikt z pracowników nie słyszał bo chyba by uznali to za obrazę xD , ale do tego powiedział, że on swój ostatni spektakl (bez względu na to, czy będzie się już wtedy powoli szykował do tej Japonii czy nie, to ostatni spektakl zagra prawdopodobnie 18 grudnia. W takim razie to będzie i mój ostatni.
Na razie tyle, jak coś wartego podzielenia się przyjdzie mi na myśl to skrobnę. |
Hmm? Możesz coś więcej o tym powiedzieć, czemu ostatni?
|
|
Powrót do góry |
|
|
lucyferowa
Devil in disguise - Pani Prezes
Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 1083
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła rodem Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 9:56, 07 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Czwartkowe Les Misy tj 3.11.2011r.
Podaruję sobie opisywanie, gdyż jedyną osobą jakiej jeszcze nie widziałam była Kasia Walczak i w sumie głównie przez nią zjawiłam się w ten dzień na widowni Romy.
Pierwszy raz świadomie, miałam burżujski bilet w zerówce, przez co widoki były wyśmienita, ale ja nie o tym...
No to zaczynam xD
Nie nastawiałam się w żaden sposób na tę konkretną rolę, gdyż w Romie nie ma dla mnie aktorki, która pobiłaby Ruthie Henshall. Jest dokładnym odwzorowaniem mojej wizji Fantine.
Edyta zachwyca na samym początku, barwa głosu przepiękna, technika na dobrym poziomie, aktorstwo też bez zarzutu. Jednakże interpretacją wpadła w coś, czego ja osobiście nie znoszę.
Fantine, nie jest matką boską, nędznikowską, nie jest urocza ni słodka, to ma być kobieta silna, która dla swojego dziecka zrobi wszystko. I dla niego wpadła w bagno jakim jest prostytucja. Na samym początku tak było, ale od jakiegoś czasu jest jak jest i mi się to nie podoba. Katarzyny Fantine, jest silna i ma swój cel, jest szablonową matką. Nie udaje męczeństwa, nie epatuje nadmiernym bólem. Jest kobietą strąconą na dno rozpaczy, ale do samego końca z wolą życia. Może jej głos nie do końca mi odpowiada, chociaż technicznie się nie przyczepię. Aktorsko jednak jest znakomita i w moim mniemaniu najlepsza z trzech pań. I podoba mi się że kiedy ją boli to to pokazuje i mówi. Aua.
Ogólnie jestem bardzo miło zaskoczona i chciałabym ją jeszcze zobaczyć :)
I jeszcze jestem niezwykle uradowana, że mogłam zobaczyć Rafała Drozda po roku przerwy.
Och jakiż on jest epicko uroczy, najbardziej urzekły mnie całuski posyłane Cosette, jak wybiegał z ogrodu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ilmariel
Pani z lasu Sherwood
Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 226
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:09, 07 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Niewątpliwą zaletą bycia w Romie na tygodniu jest możliwość zobaczenia obsady innej niż pierwsza. Ubolewam nad tym ogromnie, jako że będąc osobą pracującą do późnego wieczora jestem skazana na weekendy. Aż wam zazdroszczę tych nowych aktorów, chociaż ostatnio nie mam chęci zbliżać się do Romy na odległość mniejszą niż bezpieczna - z całym rzecz jasna szacunkiem dla dobrej sztuki, jaką są Les Miserables.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|